Początek Przygody

W pewnym mieście znajdującym się na rzeką Kiramo zebrała się ludność w ważnej sprawie dotyczącej porywanych dzieci.Jako że straż nic z tym nie robiła, mieszkańcy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce itak przewodniczący tego zebrania zawołał
-Hej ludzie!Kto jest na tyle śmiały aby dorwać porywacza?
Po krótkiej chwili z tłumu wyłonił się dotąd nie zauważony myśliwy podnoszący rękę, zaraz za nim wyszedł Górnik mówiąc
-I tak mam dość siedzenia w ciemnych kopalniach
Następnie dołączyli do nich kowal,zielarz i kobieta na oko w wieku 25 lat.
Przewodniczący zadowolony że "udało" mu sie zwerbować ludzi nakazał im udać się do znahora mieszkającego w niewielkiej chacie nad rzeką,bo ten zawsze był wstanie uleczyć ludzi a kiedy dzieci zaczęły chorować i znikać zaniemogl.Reszta społeczność potwierdziła słowa przewodniczącego okrzykami "To napewno on porywa dzieci,wyciągnąć z niego gdzie są i zabić!"
Zebranie się skończyło a drużyna ruszyła.Kiedy dotarli,otworzyli drzwi i ujrzeli 90letniego staruszka siedzącego w fotelu oprawionym skórami.
(A teraz się ładnie postarajcie )

-Witaj starcze - zaczął myśliwy od progu chatki - Na pewno słyszałeś o znikających dzieciach. Jesteś lekarzem więc na pewno mógłbyś powiedzieć nam coś o chorobie która ich dręczyła zanim zniknęły. Wiesz, chcemy im pomóc, znaleźć je i ocalić - zakończył swój wywód stając kilka kroków od doktora i uważnie go obserwując.

-Witaj,ta choroba to coś wyjątkowego,żaden z moich specyfików nie zadziałał,już prędzej by przypuszczał że to magia czy inne cholerstwo ale kto by wierzył w takie bzdury...-odparł starzec.
-Dzieci dostawaly strasznej gorączki a na ich szyjach tworzyły się rany.Można było odnieść wrażenie że rany zaczynały powoli gnić albo i nawet rozpuszczać skórę...-dodał po chwili

-Rany na szyi mówisz? - kontynuował zaciekawiony - W lesie nieraz miałem do czynienia z zadrapaniami i ugryzieniami, ale ta gorączka...
Może coś co je zadało jest jadowite - pomyślał
-Twoje maści i zioła nie pomagały na gorączkę? - zapytał zdumiony - Przecież dla kogoś takiego jak ty to nie powinien być problem, może po prostu nie chciałeś ich wyleczyć, tak jak uważa część miejscowych?

-A jaki miałbym z tego zysk?Stary jestem może jeszcze ze dwa lata pożyje...W dodatku jak miałbym te dzieci z własnych domów porywać,przecież ja sie ledwo ruszam.-odparł staruszek.
-a jeśli chodzi o ten jad...nie słyszałem o jadzie który wywoływał by takie objawy.Przejrzałem wszystkie księgi w tym dom-mówiąc to,pokazał ręką na regały załadowane księgami.Następnie oparł rękę na starej księdze oprawionej w skórę nieznanego zwierzęcia.

- A co mówi ta księga - spojrzał na rękę starca - wiemy niewiele, może nawet bajki i legendy jakie opowiada się dzieciom do snu mogłyby nam pomóc
Myśliwy rozejrzał się zrezygnowany po wszystkich półkach ale po chwili jego wzrok powrócił na starca
-Każda wskazówka może być istotna - dodał po chwili

-Ta księga?Opisuje potwory z baśni tylko w troche bardziej krwawy sposób...w taki jakby prawdziwy sposób.-odparł staruszek
-Chcesz mi powiedzieć że wierzysz w te bajki?-zapytał zaciekawiony staruszek.

Zielarz po długim zastanowieniu - Czy jest może ktoś z takimi objawami u ciebie?

-Jeśli mówisz o potowrach które mogą coś takiego wywoływać to tak,jest jeden.Nazwano go tu Majak.Napisane jest tu że bestia jest wielkości dziecka.Jest przygarbione i posiada blada skórę oraz zamiast języka posiada kolec jadowy którym zatruwa organizm swojego pokarmu.Robi to przez kilka dni a następnie kiedy organizm jest wycieńczony zabierają je do swojej nory...-powiedział znahor patrząc na jedną ze stron księgi.
-Księga ta jest bardziej dziennikiem niż opowieścią-po chwili dodał.

W jakich miejscach możemy znaleźć dzieci chore i czy znasz może jakąś nore, w której mogą być prztrzymywane?

-z tego co jest tu napisana,nory przeważnie ma na obrzeża ch miasta w wilgotnych częściach lasów a nawet moczarach.-odparł starzec
-Czy wy wierzycie w te bzdury?-dodał.

Bzdury nie bzdury a dzieci znikają. - odezwał się rosły górnik. - Co się działo z ciałami dalej? Byłeś przy zgonach? Co robiłeś z ciałami? A jeśli znikały to na pewno były jakieś ślady co się mogło z nimi stać.

-Ciał nigdy nie znaleziono,jedynie można było znaleźć plamy zielonkawego kleistego płynu. Zbadalem to ale żaden składnik nie występuje w tym świecie,albo już nie występuje.-odparł staruszen zanurzony w lekturze.Po chwili na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech podczas czytania.

Czy ten płyn wykazywał jakieś szczególne właściwości? - zapytał górnik po czym widząc że starzec się uśmiecha dodał: - Trafiłeś na ciekawy moment w książce?

Mogę zobaczyć tę książkę? - Zaciekawiony zielarz uważa, że książka jest o czymś innym

- Czy wierzymy w bajki czy nie, to nieistotne - po zastanowieniu rzucił myśliwy - Czy w tej książce jest napisane czy te stwory żyją w stadach czy samotnie?
Podejście do pojedynczego takiego stworzenia nie powinno sprawiać problemów ale stado to co innego. Jeśli istnieją oczywiście, pomyślał przypominając sobie polowania, którym przewodził i w których uczestniczył.

-Ano,po rozlaniu na skórę zmieniał jej kolor a po kilku godzinach występowały na niej rany.Ciekawy moment?Opis tego jest sam w sobie ciekawy.-odparł znahor i dodał
-Oczywiście że możesz ją zobaczyć-poczym przesunął ją do zielarza.

-Ano,po rozlaniu na skórę zmieniał jej kolor a po kilku godzinach występowały na niej rany.Ciekawy moment?Opis tego jest sam w sobie ciekawy.-odparł znahor i dodał
-Oczywiście że możesz ją zobaczyć-poczym przesunął ją do zielarza.

<Zielarz spojrzał na książkę lecz nic z niej nie zrozumiał ponieważ była napisany dziwnymi symbolami>

-Co to jest za język użyty w tej książce? Pierwszy raz taki widzę.

-To jest język staro...starożytnych.No wiesz pierwszych mieszkańców.-odparł staruszek.

Wspominałeś że książka jest jakby dziennikiem. Zakładam że nie twoim, prawda? Kto jest autorem?

"Zawstydzony zielarz odzywa się do starca",
- Tak w ogóle przepraszam za brak szacunku do ciebie' Nazywam się Stefan jak tobie na imie?

-Miło mi Cię poznać,nazywam sie Veltr.Dziennik należał do dwóch osób jeden z nich ma inicjały A.E a drugi E.T-odpowiedział znahor.

Oh,a co do pytania czy żyją w stadach....nie to samotnicy.