Początek Przygody

-Wątpię w porwanie,ale no cóż.Kończymy tą uczte w takim razie.Żegnajcie poddani.-Mówiąc to wstał wyszedł z sali a straż wtprowadziła was z zamku.

Gdy strażnicy opuścili grupkę myśliwy zapytał:
-Stefanie, mówiłeś, że widziałeś tam ślady konia, może udałoby się pójść ich tropem. - po chwili zastanowienia dodał - Jednak baron obserwuje pewnie teraz chatkę więc jeśli Veltr przeżył i ukrywa się gdzieś, a pójdziemy go szukać możemy go wydać.

Masz racje. - stwierdził górnik. Po chwili zastanowienia zaproponował. - Do świtu zostało jakieś siedem godzin. Możemy być śledzeni. Udajmy się do swoich domostw na jakieś cztery godziny. Zaczerpnijmy nieco snu przed podróżą. O trzeciej w nocy na pewno będziemy już kryci, wtedy spotkamy się przed chatą Veltra i sprawdzimy te ślady. Weźcie też ze sobą bagaże na podróż i konie. Możemy nie mieć szansy po nie wrócić.

- W pełni się z wami zgadzam nie ma chwili do stracenia. - "odpowiedział Zielarz bez chwili zawahania."

-To dobry plan - zgodził się myśliwy
Rozejrzał się po towarzyszach czekając na ich reakcję po czym udał się do domu aby się przespać.

Górnik pożegnał się z towarzyszami i udał do swojego domu. Sprawdził jeszcze raz stan swojego bagażu, dopakował jeszcze trochę jedzenia i wody na wszelki wypadek i upewnił się że nie zostawił żadnej broni, kosztowności ani ubrań które mogłyby do niego prowadzić. Dopiero gdy był pewny że w domu nie zostało nic co możnaby zabrać w podróż ułożył się do snu.

Stefan również ruszył do domu wypocząć po dzisiejszych doznaniach i dodatkowo chciał doczyścić krew z broni i pancerza, które zabrał z chaty i owinąć je w koce. Postanowił, że jutro powie o broni, którą zabrał.

Bohaterowie ruszyli w stronę chaty.Kiedy dotarli spotkali tam Amira który...maskował ślady kopyt.

Górnik zabrał cały przygotowany bagaż z domu i udał się pod dom Veltra. Widząc Amira, zorientowawszy się co robi, podszedł bliżej i zapytał: Amirze? Co się tu dzieje? Gdzie Veltr i Isabel?

Czekają kawałek dalej.-odpowiedział kończąc to co robił.Wyprostował się i gestem ręki kazał iść za sobą i sam ruszył w strone tego samego lasu w którym jeszcze nie dawno znajdował się Majak.

Co się tu wydarzyło? - zapytał górnik idąc za łowcą. - Nic im się nie stało?

-Vetrowi?No chyba żartujesz?Trzeba być chyba Bogiem żeby zrobić mu krzywde.-powiedział i po chwili dodał cicho.
-W sumie bóg też miałby z nim problem...

Jak rozumiem, przy takim obrocie wydarzeń, Veltr rusza z nami. - stwierdził na w pół pytając na w pół stwierdzając górnik. - A co z Isabel?

Nie rusza,on ma teraz jak sie okazuje własne zadanie,a Isabel..nie dołączy do Cechu Żmiji niestety.-odpowiedział po czym zatrzymał się i zaczął rozglądać.

-Gdzie jest koń, którego zostawiłem w stajni przy chacie Veltra? - zapytał Mikael niosąc na plecach tyle bagażu, że wyglądał jak muł.

Z Vetrem.Dostaniesz go jak tylko do nich dotrzemy-mówiąc to ruszył dalej.

Jak to nie dołączy? - zdziwił się górnik. - Przecież mówiłeś do zwerbujecie ją do łowców. Co z nią w takim razie będzie?

-Chyba nic jej się nie stało? - dodał przejmując się myśliwy

Nie powiedziałem że nie zostanie łowcą.Powiedziałem tylko że nie dołączy do mojego cechu.-odparł i zatrzymał się mówiąc-Jesteśmy na miejscu.
Przed wami stał Veltr z dziewczynką oraz 4 konie w tym dwa przypięte do wozu.

- Witaj Veltrze - przywitał się Mikael - Co się wydarzyło w twojej chatce?
Zapytał przekładając juki z pleców na swojego konia
-Zgaduję, że powinniśmy się śpieszyć - dodał

Wtedy wtrącił sie Amir
-Nie musimy.Chyba że nie chcemy mieć 100 ludzi barona na głowie to wtedy radze się pospieszyć,bo będu tu za jakieś 10 do 15 minut.-mówiąc to wsiadł na swojego konia który nagle wyjechał zza drzew.
Veltr spojrzał na was i powiedział
-Nie mamy w takim razie czasu na witanie i żegnanie się.Dam wam tylko po prezencie i uciekajcie jak najszybciej stąd.-po czym podszedł i po koleji zaczął podchodzić do każdego z was.
-Myśliwy,dla Ciebie mam łuk z drewna z drzewa malornu i z cięciwą z włókna rogu jednorożca.Łuku w żaden sposób nie można zepsuć.
-Kowalu dla Ciebie mam troche czarnej stali,napewno wam sie ona przyda.Jest o wiele lepsza niż zwykłe żelazo.
-Zielarzu dla Ciebie mam kilka przepisów i tą małą fiolke.Jest to krew demona.Dokładne działanie jej poznasz jak przeczytasz ten zwój.-podał im prezenty i podszedł do górnika.
-Ty już otrzymałeś prezent.Uważaj na nią.Pamiętaj nigdy nie wydawaj jej rozkazów,zawsze proś,a wtedy zawiezie Cię w każde miejsce nawet jeśli nie będziesz znał drogi.

Dobrze wiedzieć. - odparł z uśmiechem górnik. - Czy powinienem znać jeszcze jakieś komendy aby nie wylądować na ziemi, lub może o jakiś zdolnościach których jej nauczyłeś?

-Rozumie wszystko co mówisz-odpowiedział Veltr.
-Żadnego hasła nie potrzebujesz,będzie reagować tylko na Ciebie.-powiedział i uśmiechnął się.
Nagle w oddali pomiędzy drzewami ujrzeliscie ludzi barona.Było ich około 40
Wtedy nagle Veltr narysował okrąg z dziwnymi wzorami stanął w samym jego środku i zdjąć górną część ubrań.Ujrzeliscie że jego ciało pokrywają nienaturalne blizny które znajdują się na klatce piersiowej,plecach i rękach i wszystkie układają się tak jakby były korzeniami oplatajacymi jego ciało.Veltr odwrócił jeszcze raz głowę w wasza strone.
-Ruszajcie a ja ich spowolnie tyle ile tylko będę mógł.

<Górnik szybkim ruchem zapakował torby do juków i wskoczył na konia.> Uważaj na siebie Veltrze, nie chciałbym żeby to było nasze ostatnie spotkanie. - po czym spojrzał na ich przewodnika. - Prowadź, Amirze.

Amir spojrzał na Veltra i powiedział:
-Oby Cię nie rozerwało.
a następnie zwrócił się do towarzyszy
-Spotkamy się przy wschodnim gościńcu.To tylko kilka kilometrów stąd.-po czym ruszył galopem